Rozwój – „must have” dzisiejszych czasów i klucz do osobistego szczęścia i sukcesu człowieka XXI wieku?
Ten, kto zaniedbuje własny rozwój, nieustannie się cofa. To ogólnie znany fakt, którego świadomość zdają się mieć nawet przedszkolaki wożone przez rodziców na kolejne, dodatkowe zajęcia.
Patrząc historycznie: dla moich dziadków idea rozwoju osobistego była raczej abstrakcją. Walcząc po prostu o przetrwanie i lepszy byt, „rozwój” nie był, mówiąc delikatnie, na ich liście „to do”.
Co ten rozwój właściwie dzisiaj oznacza? Bez wątpienia to zdobywanie wiedzy – uczestnictwo, w szerokiej gamie dzisiaj, szkoleń, webinarów, studiów podyplomowych. Z pewnością to nabywanie nowych umiejętności, np.: jak motywować pracowników do wydajniejszej pracy, przekazywać informację zwrotną lub jak optymalizować procesy. Dostępu do wiedzy dzisiaj nam raczej nie brakuje, a mam coraz większe wrażenie, że jest jej za dużo jak na jedno życie.
Rozwój osobisty to również proces porzucania starych nawyków i przyswajania nowych. Po angielsku brzmi to kusząco: reskilling i upskilling. Miałam okazję wczoraj poczuć tego gorzki smak, gdy kolejna aktualizacja oprogramowania wymusiła na mnie zmianę codziennych nawyków. A jak powszechnie wiadomo, przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka…
Rozwój, co już mniej oczywiste, to wychodzenie z własnej „bańki”: informacyjnej, przekonań, racji. Otwarcie się na inność, różnorodność czy też umiejętność przyjęcia nowej perspektywy. I tutaj robi się mniej komfortowo, a wręcz czasami niewygodnie. Wiem to dobrze, staram się ćwiczyć tę trudną sztukę, przyznaję – nie jest łatwo.
I tak sobie myślę, obserwując otoczenie i siebie samą, że może największy rozwój osobisty jest wtedy, kiedy pozbywamy się iluzji na swój temat, uczymy się rozpoznawać własne słabości i małości, tym samym łatwiej wybaczając je innym?
Akceptujemy to, kim jesteśmy i nawet potrafimy siebie naprawdę polubić?
Kiedy terapeutyzujemy nasze duże i małe traumy, nie obciążając ich skutkami innych?
Świadomie, pomimo trudu zmieniamy nasze automatyzmy, na nowe, bardziej dojrzałe zachowania?
Dokonujemy codziennej autorefleksji?
Kiedy potrafimy okiełznać nasze ego, wybierając dobro wspólnoty?
Codziennie dajemy światu, innym coś dobrego od siebie? Bez oglądania się na korzyści.
Może to jest rozwój przez duże „R”?
Po czym poznać, że nasz rozwój jest przez duże, acz ciche „R”? Podobno po stosunku do drugiego człowieka …